Kot jest ciągle w ruchu. Nie znam osobiście tego kota, ale słyszałem o nim.
Garfield

W niedzielę chcemy dowiedzieć się nieco więcej o naszych nowych miejscach. Powstały już teorie, gdzie mogły poustawiać się ryby. Popołudniu znowu ruszamy! Mamy czas do wieczora, kilka solidnych godzin łowienia. Siadamy w miejscach, na których kończyliśmy ostatnio. Szybko okazuje się, że bez okularów polaryzacyjnych (których nie wziąłem) łowienie na mojej miejscówce jest praktycznie niemożliwe. Słońce daje mi centralnie w oczy, a wiatr powoduje marszczenie powierzchni wody. Bez okularów efekt jest porażający. Dosłownie i w przenośni. Zupełnie nie widać spławika i w związku z tym nie ma właściwie żadnej kontroli nad zestawem.

Postanawiam zejść w inne miejsce. Tu jest znacznie lepiej, widać wszystko elegancko, a dno okazuje się równe i czyste. Jedyny problem jest taki, że nie nie ma ryb. U chłopaków też nic. Wcześniej tego dnia obiecałem sobie, że jeśli z braniami będzie słabo, sprawdzę kilka różnych miejsc. I tak właśnie robię. Przejeżdżam kilkaset metrów wyżej. Meta, którą miałem na myśli, jest zajęta przez młodego wędkarza. Siadam jakieś 50 metrów w górę od niego i zaczynam łowić. Po kwadransie jest pierwsze branie! Zacinam i czuję, że ryba jest spora. To znowu piękny kleń! Ma około 40 cm. Za jakiś czas udaje mi się dołożyć drugą rybę podobnej wielkości. Chłopak poniżej wyciąga przy mnie dwie spore ryby. Później okazuje się, że to duże krąpie.

Ponieważ on i jego kolega okupują znaczny odcinek brzegu, omijam ich i szukam kolejnego łowiska. Spodobało mi się niepozorne miejsce, w którym nigdy jeszcze nie łowiłem. Jest trochę zaczepów, uciąg zróżnicowany, a głębokość łowiska przyzwoita. Bardzo ciekawie wygląda rynienka pod drugim brzegiem. Po kilku minutach zabawy z gruntem mam pierwsze dobre przeprowadzenia. W końcu delikatne branie, zacinam i… Okazuje się, że mam niewielką płotkę! Pierwsza płoć w tym sezonie ma śliczne zimowe ubarwienie i około 18 cm długości. Za chwilę łowię drugą z tego samego rocznika. Po paru minutach przerwy, w szybszej wodzie bardzo zdecydowane branie i mam niedużego klenia. Następne podania są bardziej precyzyjne i udaje mi się złowić kolejną płoć, tym razem większą. Może mieć około 22 cm. W łowisku jest też sporo uklei, które cały czas dziubią zestaw.

Kilka z nich udaje mi się wyjąć. Jedna z nich jest tak duża, że przez ułamek sekundy myślałem, że to boleń. Kilka minut przerwy i znowu delikatne branie… Od razu czuję, że ryba jest większa. Walczy bardzo energicznie. Podejrzewam krąpia, ale w podbieraku ląduje ryba innego gatunku. Z radością stwierdzam, że to moja pierwsza w życiu certa! Ma trochę ponad 30 cm długości, ślicznie ubarwione płetwy, piękne srebrne łuski i ciekawie wygiętą linie boczną. No i przede wszystkim ten zabawny pyszczek! Podczas holu zupełnie poplątałem żyłkę na kołowrotku, a niedługo zrobi się ciemno.

Odcinam cały zestaw. Postanawiam wracać do chłopaków. Zostawiam graty w samochodzie i idę na stanowisko pana Mirka. Niespodzianka! Akurat robi zdjęcie kleniowi, którego złowił. Ryba ma wyraźnie ponad 40 cm, jest bardzo ładna. Opowiadam co u mnie i pytam, jakie miał wyniki. Okazuje się, że spadło mu kilka dużych ryb. Wyjął jeszcze dwa klenie oprócz tego, którego widziałem. To był bardzo udany dzień. Jakby wrażeń było mało, odbieram informację, że znalazłem się na kwarantannie. W poniedziałek test. To był naprawdę szalony tydzień!

Autor: Paweł Pawlik

POZOSTAW KOMENTARZ

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *