Boleń

BOLEŃ

Aspius aspius


Występowanie: Boleń, często zwany też rapą, powszechnie występuje w rzekach nizinnych i ich starorzeczach, a także w zbiornikach zaporowych, gdzie często osiąga imponujące rozmiary. Zdecydowanie rzadziej można go spotkać w jeziorach, przybrzeżnych wodach Bałtyku i rzekach o górskim charakterze. Nie stroni od nurtu, przeważnie przebywa i poluje przy powierzchni wody, przenosząc się w niższe jej partie dopiero wraz ze spadkiem temperatury późną jesienią.

Morfologia: Wydłużona sylwetka o spłaszczonym profilu. Duży ogon. Masywna, trójkątna głowa z dużym otworem gębowym. Żuchwa dłuższa od szczęki górnej, z charakterystycznym kulkowatym zgrubieniem na końcu. Stosunkowo drobne łuski mają srebrzysty kolor, który u dużych osobników może przybierać złoty odcień, zwłaszcza w chłodniejszych porach roku. Grzbiet ciemny, jego barwa potrafi być bardzo zróżnicowana: od oliwkowej, brązowej, przez stalową, aż do niemal czarnej. Płetwa ogonowa mocno wcięta. Płetwy piersiowe oraz grzbietowa trójkątne, ostro zakończone, łukowate. Płetwa odbytowa sierpowato wcięta. Ubarwienie płetw po brzusznej stronie ciała u młodszych boleni zazwyczaj jest czerwonawe, u dużych okazów często ciemniejsze, wpadające w kolor brązowy, wrzosowy lub wręcz czarny. Bolenie w korzystnych warunkach mogą dorastać nawet do okolic metra i osiągać wagę do 10 kilogramów, ale za okazy uważa się już ryby o długości powyżej 70 centymetrów. Tarło bolenia odbywa się wczesną wiosną. Ryby noszą jego ślady, takie jak postrzępione płetwy i uszkodzone łuski, jeszcze wiele tygodni później. Bardzo młode bolenie można pomylić z innymi przedstawicielami karpiowatych, na przykład z jelcem, jaziem lub ukleją. Mówimy tu jednak o naprawdę niewielkich osobnikach, ponieważ nawet u ryb wielkości kilkunastu centymetrów charakterystyczna sylwetka i duży pysk bardzo sygnalizują, że mamy do czynienia z rapą.

Żerowanie: Choć boleń należy do rodziny karpiowatych, jest zdeklarowanym drapieżnikiem. Młode osobniki odżywiają się głównie wodnymi bezkręgowcami i owadami, jednak szybko przestawiają się na menu złożone głównie z ryb. Podstawą ich diety często są ukleje. Ich tarło przypada wkróce po boleniowych godach, są więc łatwą zdobyczą dla wyczerpanych drapieżników. Zesztą przez cały sezon tam, gdzie kręcą się stadka uklei, można spodziewać się boleni. Oczywiście rapy chętnie polują również na inne gatunki ryb: kiełbie, małe klenie i jazie, płocie, a nawet nieduże krąpie. Atak bolenia jest często niezwykle widowiskowy, zaznaczony głośnym pluskiem, fontanną wody i srebrnym confetti wyskakującej drobnicy. Porównania do tarpona nie wzięły się znikąd!

Łowienie boleni: Tradycyjnym okresem połowu boleni jest czas od 1 maja do końca roku, ze szczególnym wskazaniem na cieplejsze miesiące. Piszę 'tradycyjnym', ponieważ na wielu wodach te piękne ryby nie są objęte okresem ochronnym, ale to temat na osobną dyskusję. Wiosną bolenie odbudowują się po wysiłkach związanych z odbytym tarłem, latem szaleją w rzekach pełnych drobnicy i wszelkiego życia, a im dalej w jesień, tym schodzą głębiej, a ich chęć do harców przy powierzchni nieco spada. Klasyczne miejsca boleniowe to piaszczyste przykosy, miejsca zbiegania się nurtów, jak również ostrogi i prostki na rzekach uregulowanych. Jeśli chodzi o sprzęt, w większości przypadków doskonale sprawdzą się średniej mocy wędki długości 2,70-3,00 m, kołowrotki o wielkości 2500-4000 z precyzyjnym hamulcem i nośnikiem w postaci żyłki 0,20-0,22 mm lub plecionki 0,12-0,15 mm. Delikatniejszy sprzęt przełoży się zapewne na większą ilość brań, ale bolenie (zwłaszcza te największe) z reguły bardzo słabo znoszą trudy holu. Walka powinna być więc możliwie zdecydowana i krótka, a ewentualna sesja zdjęciowa ograniczona do minimum. Zwłaszcza, gdy jest upalnie. Królem wśród przynęt jest w ostatnich latach wobler. Płytko chodzące modele, które można szybko poprowadzić i posłać na znaczną odległość, pozwoliły szerszej grupie wędkarzy zmierzyć się z rybą, która jeszcze niedawno dla większości była nieuchwytna. Skuteczne okazują się również gumy o oszczędnej pracy, obrotówki, długie i wąskie wahadła. Tłuste, jesienne bolenie potrafią strzelić w sandaczową gumę, prowadzoną przy samym dnie, stając się mile widzianym przyłowem. Tym, co nadaje srebrnym torpedom wyjątkowe walory wędkarskie, jest z pewnością branie. Często jest to potężne kopnięcie, połączone z gejzerami na powierzchni wody. Czasami atak poprzedza fala idąca w stronę przynęty. Pierwsze sekundy walki potrafią wystawić na próbę precyzję naszego hamulca i jakość kotwic... Nie wspominając już o wydolności serca! Jak wspomnieliśmy, bolenie są dość delikatne i warto zadbać o szybkie ich uwolnienie. Takie rozwiązanie jest godne polecenia, szczególnie że przy wszystkich swoich niewątpliwych zaletach, aspiusy nie cieszą się opinią ryb smacznych. Na koniec cenna podpowiedź: wystrzegajmy się trzymania tych ryb za pokrywy skrzelowe. Są kruche i łamliwe, a w dodatku bardzo ostre. Obie zaangażowane strony w mgnieniu oka mogą odnieść poważne obrażenia.

Szczupak

SZCZUPAK

Esox lucius


Występowanie: Szczupaki występują powszechnie niemal we wszystkich naszych wodach. Łatwiej chyba pomyśleć o miejscach, w których esoxów nie uświadczymy. Są to właściwie jedynie rwące odcinki pstrągowych, górskich potoków. Ale nawet na nich możemy się spodziewać zębatego rozbójnika, jeśli na przykład woda spowalnia i piętrzy się przed zaporą lub kaskadą. We wszystkich miejscach, gdzie jest trochę wody, takich jak stawy, starorzecza, jeziora, zaporówki, glinianki, rzeki nizinne, trociowe rzeki Pomorza, wolniejsze odcinki rzek o charakterze górskim, baseny portowe - listę można wydłużać prawie w nieskończoność – można spodziewać się szczupaka. Świetnie radzi sobie nawet w słonawych wodach Bałtyku. Piaszczysty charakter polskiego wybrzeża akurat mu nie sprzyja, ale na przykład szwedzkie szkiery są znaną ostoją cętkowanych drapieżników. W zależności od uwarunkowań (na przykład pory roku i charakterystyki łowiska) szczupaki potrafią zajmować stanowiska o głębokości od kilkudziesięciu centymetrów, poprzez jeziorową toń, aż do najgłębszych rzecznych dołów. Powszechność jego występowania z pewnością bardzo przyczyniła się do popularności wśród wędkarzy, którzy swoją przygodę z drapieżnikami często zaczynają właśnie od szczupaków.

Morfologia: Ciało wydłużone, spłaszczone bocznie, opływowe. Bardzo duży pysk jest szeroki i mocno spłaszczony, co nasuwa kojarzenia z kaczym dziobem. Duże, ale stosunkowo nieliczne kły na żuchwie. Górna szczęka jest uzbrojona w kilkaset (nawet 700-900) mniejszych zębów. Uzębienie szczupaka jest niezwykle ostre i skierowane nieco do tyłu, przez co ofiara ma minimalne szanse na ucieczkę. Ubarwienie zielonkawe w okrągłe, żółte cętki, równomiernie rozmieszczone na bokach. Lamparci wzór czasami przechodzi aż na brzuch, który jednak najczęściej jest śnieżnobiały. Grzbiet wyraźnie ciemniejszy, w odcieniach zieleni i brązu. Oczywiście w zależności od pory roku i akwenu ubarwienie esoxów bardzo się różni. Na przykład w rzekach i jeziorkach o torfowym, herbacianym kolorze wody szczupaki są brązowe, osobniki z trzcinowisk są złote, ryby z piaszczystego podłoża i w porze zimowej są bardzo jasne, wręcz blade lub srebrzyste... I tak dalej. Zaokrąglone płetwy najczęściej wyróżniają się na tle korpusu silniejszym odcieniem pomarańczowym, czerwonym lub wrzosowym i są upstrzone cętkami lub podłużnymi, czarnymi wzorami. Charakterystyczne jest umiejscowienie płetwy grzbietowej. Jest przesunięta daleko do tyłu, niemal na wysokość płetwy odbytowej, co potęguje wrażenie wydłużonej na kształt cygara sylwetki. Najczęściej łowione osobniki mają długość około 50-70 centymetrów. Ryby powyżej 80 centymetrów są już sporymi okazami, ważącymi kilka kilogramów, ale upragnioną, magiczną granicą dla wielu wędkarzy jest oczywiście metr. Takie, a nawet większe szczupaki nieczęsto padają łupem wędkarzy. Ale nie znaczy to, że nie są w stanie dorosnąć do imponujących rozmiarów. Największe osobniki osiągają długość powyżej 130 centymetrów i wagę ponad 20 kilogramów. Tarło szczupaka w naszym klimacie przypada zazwyczaj na kwiecień i często zbiega się z kwitnieniem kaczeńców. Gdy wiosna zawita nieco spóźniona, niewytarte ryby łowi się jeszcze w maju. Charakterystyczna sylwetka, ubarwienie i kaczy dziób zbrojny w cały garnitur zębów sprawiają, że szczupaka właściwie nie da się pomylić z żadną inną rybą występującą w naszych wodach.

Żerowanie: Szczupak to oczywiście typowy drapieżnik. Kiedy tylko pozwalają mu na to rozmiary, zaczyna polować na inne ryby, które przez całe życie stanowią podstawę jego diety. Duża paszcza pozwala mu atakować ofiary niewiele mniejsze od siebie, a także ryby o bardzo wysokim profilu, na przykład leszcze czy karasie. Esoxy słyną też z kanibalizmu. Mniejsze osobniki często noszą ślady po spotkaniu ze starszymi pobratymcami. Jak wielu drapieżców, szczupak jest oportunistą. Poluje na to, co jest akurat dostępne, niezależnie od gatunku i wielkości. Nie gardzi również padliną. Jego łupem padają na przykład ukleje, płocie, wzdręgi, okonie, krąpie, leszcze, kiełbie, a nawet węgorze, miętusy czy pstrągi tęczowe. Na listę gatunków zagrożonych pożarciem przez szczupaka można wciągnąć właściwie wszystkie występujące w naszych wodach ryby, ponieważ nic nie jest bezpieczne w pobliżu jego zębatej paszczy, barierę stanowi jedynie wielkość ofiary. Znanych jest wiele przypadków ataku szczupaka na ptactwo wodne, a także na płynące węże czy gryzonie. Duże osobniki zdają się być bardziej selektywne w doborze zdobyczy, ponieważ atak wiąże się ze sporym wydatkiem energii. Ale i od tego bywają odstępstwa, czego dowodem są wielkie okazy łowione na stosunkowo małe przynęty. Typowy sposób ataku polega na błyskawicznym skoku na ofiarę w linii prostej, z niewielkiej odległości, często z zasadzki. Wynika to z budowy cętkowanego drapieżnika. Nie jest on może najzwrotniejszym łowcą, ale ma imponujące przyśpieszenie 'od zera do setki'.

Łowienie szczupaków: Wielkie otwarcie sezonu szczupakowego przypada na 1 maja. Mniej więcej w tym czasie wychudzone po kwietniowych igraszkach zębate pasą się na odbywających tarło płociach. Szczupaki można z powodzeniem łowić do końca roku. Letnia obfitość to oczywiście czas wielkiego żarcia wszystkich drapieżników. Aktywność esoxów można wtedy często dostrzec na powierzchni wody. Jesienne i zimowe chłody powodują gromadzenie się białorybu, przez co szczupaki są bardziej stacjonarne i wybierają większe ofiary. Ich wszędobylski sposób bycia sprawia, że ciężko wykluczyć jakieś miejsce z listy potencjalnych stanowisk. Na pewno nie czują się dobrze w silnym nurcie, więc na rzekach szukamy stanowisk za zwaliskami, gdzie woda zwalnia lub wręcz staje, miejsc ze wstecznym nurtem i głębokich dołków, które zapewniają ciszę i spokój. Jeśli występuje regulacja, bardzo dobrym miejscem jest stojąca woda w klatce za ostrogą. W wodach stojących gęsto zaszczupaczone mogą być również takie miejsca jak podstawy stoków, trzcinowiska, płytkie zatoki i wszelka roślinność, którą szczupaki wręcz uwielbiają. Zapewnia im niezbędny kamuflaż i bazę do ataku z zasadzki. Dlatego każdy pas, dywan, czy górka zielska to potencjalna szczupakowa bonanza. Nie zapominajmy o powalonych drzewach i zatopionych gałęziach, które spełniają podobną rolę. Warto też w formie ciekawostki wspomnieć o toniowych szczupakach, które zasadzają się na stada ryb pelagicznych, takich jak sielawa. Często są to ogromne okazy, ale ich celowe i regularne łowienie wymaga nie lada wiedzy oraz umiejętności.

Co do sprzętu, wiele zależy od tego, gdzie i na co chcemy łowić. Generalnie rzecz ujmując, ekwipunek nie musi być specjalnie wyszukany, co jest kolejną zaletą polowań na szczupaki. Mniejsze egzemplarze spokojnie połowimy na niewielkie przynęty gumowe, wirówki i woblery, które uniesie średniej mocy kij spinningowy, do 20, 40 gramów wyrzutu. Wędziska klasy ultralight tym razem lepiej zostawić w szafie. Musimy pamiętać, że nawet jeśli większość złowionych ryb zmieści się w kategorii wagowej do 2 kilogramów, w każdej chwili zamiast kolejnego 'pistoleta' może uderzyć nam metrowa ryba. Nawet w małym, niepozornym stawie. Alternatywą jest cięższa artyleria, pomyślana pod większe okazy. Obecnie rolę taką pełnią wędziska castingowe do 50, 80, 100 gramów wyrzutu... A nawet mocniejsze, jeśli używamy naprawdę dużych przynęt. Multiplikator umożliwi nam wygodne rzucanie jerkami i przynętami gumowymi o wadze kilkudziesięciu gramów, a mocniejsza wędka da szanse na pewne zacięcie i zdecydowany hol. Jedno i drugie podejście ma swoje zalety. Łowiąc na lekko najczęściej będziemy mieli trochę więcej brań, natomiast używając sprzętu na grubego zwierza mamy lepsze szanse na spotkanie (i szczęśliwy hol) prawdziwego krokodyla. Nośnikiem przynęt niemal zawsze będzie plecionka. Jej mechaniczne przewagi nad żyłką są nieocenione, a szczupaki słyną z wielu rzeczy, ale nie ze szczególnej płochliwości. Elementem wspólnym każdego zestawu będzie oczywiście przypon, który ochroni nas przed obcięciem przynęty. Najczęściej stosowane rozwiązania to wolfram, stalowy drut kryty nylonem, tytan i gruby fluorocarbon.

Branie szczupaka zwykle jest sygnalizowane wyraźnym puknięciem, często połączonym z odjazdem linki w bok. Do nadal rosnącej popularności metody castingowej przyczynia się również to, że uderzenia w duże przynęty bywają niezwykle agresywne. Holowany szczupak często wychodzi do powierzchni, charakterystycznie targając łbem, a nawet wykonując widowiskowe świece i salta. Podebranie mniejszych ryb nie jest problemem, szczupak na szczęście nie jest kolczasty i daje się pewnie złapać za kark. Nie za nisko, żeby nie ściskać brzucha w okolicach płetw piersiowych. Nieco większym wyzwaniem jest chwyt za pokrywę skrzelową. Błędem, który często popełniają nawet doświadczeni wędkarze, jest za głębokie ułożenie palców pod pokrywą. Łuki skrzelowe są pełne ostrych jak żyletki ząbków. Wystarczy, że słabo trzymany szczupak się wyrwie, a z łatwością potną palce aż do kości. Dlatego najlepiej w ogóle unikać podnoszenia ryby w pionie, a jeśli już to robimy, chwyt musi być płytki, ale bardzo pewny. Upadek dużej ryby na ziemię może być dla niej fatalny w skutkach, zresztą rąk wędkarza też szkoda. Na koniec cenna podpowiedź: do wypinania szczupaków, zwłaszcza tych dużych, niezbędne są bardzo długie, solidne szczypce. Przydatny może się też okazać rozwieracz. Do przynęty, która znalazła się w skrzelach kilkukilowej ryby, na pewno nie chcielibyśmy dobierać się palcami lub małym peanem. Porządne szczypce nie są tanie, ale taki wydatek (który jest przecież jednorazowy) niesamowicie podnosi komfort łowienia.

Srebro doskonałe...

TROĆ WĘDROWNA

Salmo trutta morpha trutta


Występowanie: Trocie, jako anadromiczna, czyli dwuśrodowiskowa forma pstrąga potokowego, występują w chłodnych morzach oraz uchodzących do nich rzekach, do których wstępują na wędrówki tarłowe. Spotkamy je od ujścia rzeki Duoro na Półwyspie Iberyjskim na południu Europy, następnie przez wybrzeża Atlantyku, Wielkiej Brytanii, Morza Północnego, Bałtyku, aż po daleką skandynawską północ, Ocean Arktyczny i Islandię. Nie spotyka się ich za to w Morzu Śródziemnym. Udana introdukcja pstrągów potokowych w dawnych angielskich dominiach spowodowała, że ich wędrowne formy obserwujemy na Nowej Zelandii i Tasmanii, w dorzeczu rzeki Kolumbia w Ameryce Północnej, a Patagonia i Ziemia Ognista są wręcz słynącymi na całym świecie łowiskami tych pięknych ryb.

Większą część życia trocie spędzają w morzu, korzystając z bogactwa pożywienia i osiągając imponujące przyrosty i rozmiary, znacznie większe niż ich kropkowani, śródlądowi bracia. Osobniki, które wstępują do rzek na tarło, mogą w nich przebywać nawet kilka miesięcy. Pierwsze ciągi, zwłaszcza w dużych rzekach, zaczynają się latem, a nieliczne kelty spływają do morza jeszcze w kwietniu. Oczywiście w ciekach mniej zasobnych w wodę wszystko odbywa się znacznie szybciej. Czasami zdarza się też, szczególnie po sztormach lub silnych opadach, że do rzek wchodzą w dużych ilościach srebrne ryby, nie myślące o reprodukcji, ale raczej o dobrej wyżerce.

Morfologia: Swoim wyglądem i sylwetką troć bardzo przypomina łososia, z którym bywa często mylona. Wyróżnia ją bardziej masywna budowa, krótszy pysk, szersza nasada ogona, który jest równo zakończony lub wręcz lekko wypukły (u łososia wyraźnie wcięty). U samców wyraźnie zarysowana kufa, czyli hakowate zagięcie żuchwy. Ubarwienie ryb żyjących w morzu jest srebrne z ciemniejszym grzbietem i iksowatymi kropkami sięgającymi mniej więcej wysokości linii bocznej. Oczywiście zależnie od diety i cech osobniczych nawet wśród srebrniaków występuje nieskończona ilość kombinacji estetycznych. Mamy trocie niemal śnieżnobiałe, z jasnoszarym grzbietem i nielicznymi 'iksami', a zdarzają się osobniki gęsto kropkowane lub z lamparcim wzorkiem i złotym brzuszkiem. Ale to wszystko jeszcze nic w porównaniu z szatą godową troci oraz ubarwieniem keltów, czyli osobników, które odbyły już tarło! Samce potrafią być bardzo ciemne, niemal czarne, lub mieć wielkie czerwone kropki jak rzeczne pstrągi. Samice przybierają najróżniejsze odcienie srebra i brązu: z nutami miedzi, oliwki, złota... Czasami występują kropki na głowie i płetwach, a czasami nie... Wyjątkowe piękno troci wynika między innymi z tej kolorystycznej różnorodności. W niewielkim odstępie czasu możemy złowić dwie ryby kompletnie różniące się wyglądem i nie sposób powiedzieć, która lepiej nadawałaby się na ilustrację do atlasu ryb.

Największe trocie mają ponad metr długości i ważą kilkanaście kilogramów. Dorośnięcie do takich rozmiarów zajmuje w sprzyjających warunkach około 10 lat. Tarło odbywa się na żwirowych, bystro płynących odcinkach rzek i strumieni, czesto bardzo niewielkich. Samica buduje gniazdo, przerzucając nawet kilkaset kilogramów materiału. Wtedy powstają charakterystyczne rany i otarcia na ogonie, które obserwuje się u keltów. Duże ziarna ikry są polewane mleczem przez samce, a następnie przysypywane żwirem. Tak przygotowane gniazdo zapewnia jajeczkom odpowiednie warunki podczas długiego okresu inkubacji. Młode osobniki bardzo ciężko odróżnić od narybku łososia. Dopiero u większych okazów uwidaczniają się cechy typowe dla troci. Wspomnieliśmy już o budowie ciała i kształcie ogona, a także licznych kropkach. Kolejne różnice to linia szczęki (u troci jej koniec sięga wyraźnie poza oko) oraz dwa rzędy zębów lemieszowych (u łososia jeden).

Należy jednak zaznaczyć, że nawet doświadczonym wędkarzom zdarza się czasami mylić oba gatunki, a dodatkowe zamieszanie wprowadzają hybrydy troci wędrownej i łososia oraz... Pstrągi tęczowe, które podczas pobytu w morzu potrafią nabrać iście trociowego sreberka. Humorystycznym akcentem jest również polskie nazewnictwo. Osobna nazwa dla troci mogłaby sugerować, że różni się znacząco od pstrąga potokowego, a przecież to forma wędrowna tego samego gatunku. Za to pstrąg tęczowy – wbrew swojej polskiej nazwie – jest gatunkiem łososia pacyficznego. Całe szczeście, że chociaż łosoś jest po prostu łososiem!

Żerowanie: Troć jest niezwykle sprawnym drapieżnikiem. Poluje głównie na ryby, ale chętnie uzupełnia swoją dietę o bezkręgowce, takie jak kiełże, krewetki, pierścienice oraz owady, zarówno w stadium larwalnym, jak i dojrzałym. Morskie srebrniaki opychają się śledziami, ciernikami, babkami, tobiaszami, dobijakami, młodymi belonami... Listę można by wydłużać, bo mało który drobny organizm jest w stanie umknąć tak szybkiemu i wprawnemu myśliwemu. W morzu trocie często polują w stadach, liczących nawet po kilkadziesiąt sztuk. Inaczej wygląda to w rzekach. Po zimowych sztormach i wezbraniach często wchodzą do nich srebrne ryby, zwabione zapewne możliwością poszerzenia menu w okresie, kiedy w morzu jest jeszcze dość jałowo. Takie sytuacje zdarzają się również latem, najczęściej, gdy po silnych opadach rzeki niosą dużo wody. Jeśli chodzi o żerowanie troci zmierzających na tarło, panuje wiele sprzecznych poglądów. Ciężko określić w jakim stopniu powoduje nimi agresja i terytorializm, a w jakim typowy drapieżniczy oportunizm, który nie pozwala obojętnie przejść koło nosa smacznemu kąskowi.

Łowienie troci: Na trocie można polować w zasadzie przez cały rok, jeśli liczymy się z pewnymi ograniczeniami. Jesień i wczesna zima najczęściej wiąże się z okresem ochronnym w rzekach, a łowienie w tym czasie w morzu jest mocno uzależnione od kaprysów pogody, która bywa wtedy naprawdę sroga. Zależnie od miejscowych przepisów, już od stycznia możemy liczyć na spływające z tarlisk kelty, a także pojedyńcze, szukające szczęścia srebrniaki. Im bliżej wiosny, tym więcej potarłowców spotkamy w morzu, gdzie będą odbudowywać nadwątlone siły. Lato jest chyba najbardziej wymagającą porą roku, bo obfitość pokarmu powoduje, że trocie zdają się być nieuchwytne. Nie oznacza to jednak, że nie da się ich złapać. Dobre wyniki w ciepłych miesiącach osiagają zwłaszcza wędkarze łowiący w nocy (tam, gdzie jest to dozwolone) i podczas wezbrań po gwałtownych, letnich burzach. Jesień to czas wędrówek troci w górę rzeki, a także możliwość spotkania się w morzu z wypasionym srebrniakiem, który zamiast o przyszłość gatunku, bardziej troszczy się o swoje sadełko. Przynajmniej w tym sezonie.

Sprzęt spinningowy na trocie. Zacznijmy od wariantu morskiego, który najczęściej będzie w niższej kategorii wagowej. Raczej długa wędka, około 2,70-3,00 m, co zapewni nam stosowną odległość rzutu. Moc kija do 25-40 gramów, kołowrotek klasy 2500-4000 z plecionką 0,13/0,15 mm. Takie parametry wynikają z wagi używanych przynęt. Większość z nich mieści się w przedziale 10-30 gramów. Jeśli wiemy, że ryby nie są daleko, można śmiało łowić na mniejsze przynęty, a co za tym idzie, krótszą i delikatniejszą wędką. Trocie w wydaniu ultralight stają się coraz modniejsze. Nie należy jednak przesadzać, zwłaszcza, jeśli planujemy wypuścić złowioną troć. To niezwykle waleczne ryby, które bardzo źle znoszą przedłużający się hol. Co do przynęt, królują tu klasyczne i przelotowe wahadła oraz woblery bezsterowe. Wspólną cechą jest najczęściej smukły kształt, dający dobrą lotność. Popularne jest też wiązanie przyponu z grubego fluorocarbonu.

Ekwipunek na rzekę z reguły będzie o jedną klasę mocniejszy. Wynika to między innymi z dużej ilości zaczepów i silnego nurtu w trociowych rzekach. Odpowiedni zapas mocy pozwoli poprowadzić żywo pracującą przynętę, ograniczy spustoszenie w pudełkach i zwiększy szanse na szczęśliwy finał holu. Adekwatny ciężar wyrzutu wędki to 40, a często nawet 60 czy 80 gramów. Grubość plecionki wzrośnie do 0,15/0,19 mm, a wędkarze sympatyzujący z żyłką nawiną na szpule swoich kołowrotków co najmniej 'dwudziestkępiątkę'. Takie wartości mogą sie wydawać zawyżone, ale duże trocie są szokująco silne i szybko zweryfikują najsłabszy element zestawu. Sprawdzone przynęty na rzeczne trocie to... Temat-rzeka bez dna. Najogólniej rzecz biorąc, jako pewniaki możemy wskazać mocno krępowane wahadła, spore, głęboko schodzące woblery o intensywnej pracy oraz obrotówki w rozmiarach 3-4. Powszechnie lubiane kolory blach to srebro i miedź, a klasyki wśród woblerów to biało-czerwone 'flagowce', pomarańczowe 'strażaki' i fluorescencyjne 'żarówy'.

Branie troci potrafi sprawić wrażenie, że ktoś chce nam wyrwać wędkę z ręki, ale wcale nie jest to regułą. Trzeba zachować czujność, bo czasami jest to jedynie puknięcie, wyluzowanie linki lub przestawienie przynęty. Hol 'świeżej', morskiej ryby bywa nieprzewidywalny i szalony, często okraszony pięknymi wyskokami i dalekimi odjazdami. Kelty walczą bardziej statycznie, spokojnie, ale także zdarza im się wyskakiwać. Tak czy inaczej, wrażenia z holu są niezapomniane, bo troć to wyjątkowo piękna i piekielnie silna ryba. Jeśli chcemy wypuścić złowioną sztukę, przede wszystkim warto pamiętać o tym, żeby sprawnie ją wyholować i zminimalizować czas przebywania poza wodą. Wielkie usługi może tu oddać podbierak z gumową siatką (sznurek uszkadza płetwy i ochronną warstwę śluzu). Kiedy my przygotowujemy się do zdjęcia, ryba spokojnie spoczywa w wodzie, z zanurzonymi skrzelami. Badania prowadzone pod tym kątem, również na trociach (między innymi na Gotlandii) jednoznacznie wskazują, że to kluczowe dla przeżycia uwolnioniej ryby.

Na koniec mała ciekawostka, o której mogą nie wiedzieć początkujący trociarze... Ryby z przyciętą płetwą tłuszczową pochodzą z zarybień. Dużo lepiej zabrać je do zjedzenia niż dzikie osobniki. Warto uwalniać zwłaszcza kelty, szczególnie cenne z przyrodniczego punktu widzenia.